Przed Drugą
Wojną Światową, ani wyobrażenia przeciętnego Włocha, ani
też historycznie ukształtowany interes narodowy państwa włoskiego
(strefa „włoskiego zainteresowania i ewentualnych wpływów”),
w żaden sposób nie wiązały się z „naszą” częścią Europy.
Włochy, niezależnie od tego czy demokratyczne czy faszystowskie, interesowały
się zawsze terenami dawnego Cesarstwa Rzymskiego. Ich „strefa wpływów”
ograniczała się do basenu Morza Śródziemnego. W szczególności,
były zainteresowane Tunezją, Libią, Egiptem, Etiopią, Somalią (gdzie
miały swe kolonie) oraz północnym wybrzeżem Adriatyku (Bałkany
- od dzisiejszej Słowenii aż po Grecję), gdzie „od zawsze” silne
były wpływy rzymskiej kultury i organizacji państwa. Całe „jugosłowiańskio
- albańskie” wybrzeże Adriatyku było przecież częścią Ilirii
oraz Dalmacji - znanych z historii (kolonizowanych przez Cesarstwo Rzymskie,
a potem -Wenecję oraz Genuę) krajów.
Za swoją
domenę uznawali też zawsze jakiekolwiek sprawy, związane
z późniejszymi losami północnego wybrzeża Adriatyku, czyli „spadkiem”
po byłym cesarstwie austro – węgierskim, z którym toczyli wojny
o Tyrol (pogranicze austriacko - włoskie, dzisiejsze Dolomity) oraz
regiony od Triestu aż po Albanię.
Poza tymi regionami,
Włosi - „od zawsze” - interesowali się wyspą Korsyką
oraz częścią wybrzeża francuskiego w okolicy Nicei, uważając
ją za „przedłużenie” wybrzeża Morza Liguryjskiego,
od Genui aż po Niceę (dawna Nizza – po włosku).
W czasie konfliktu
światowego w latach 1939 – 1945, i w latach go poprzedzających,
Włosi zachowali - wydawać by się mogło - daleko idący pragmatyzm
i przede wszystkim troskę o własne interesy. Popierając Hitlera (Mussolini
był przecież faszystą) przede wszystkim rozszerzali swe wpływy w
krajach ich interesujących, podbijając na przykład Abisynię (obecna
Etiopia/Somalia). W ślad za zgodę Mussoliniego na anschluss Austrii
przez Niemcy, Włosi, w kwietniu 1939 r., zaanektowali Albanię.
Dla Polaków
- i dla Dęblina - Druga Wojna Światowa rozpoczęła się w dniu 1
września 1939 r. wraz z atakiem niemieckim i krwawą kampanią wrześniową,
w oczekiwaniu na obiecaną pomoc aliantów (Anglii i Francji). Dla Włochów
data ta nie oznacza początku konfliktu, w którym braliby udział -
nie wypowiedzieli wówczas Polsce wojny, uważając ją za sprawę III
Rzeszy. Mussolini poinformował Hitlera, że jego siły zbrojne nie
są jeszcze gotowe do wojny. Armia włoska była wówczas zajęta wojną
kolonialną w Abisynii (Etiopia/Somalia), oraz okupacją Albanii, zaś
włoscy żołnierze, walczący w gorącej Afryce i pacyfikujący Albanię,
w najśmielszych snach nie spodziewali się, że pod koniec Drugiej
Wojny Światowej, znajdą się w Twierdzy Dęblin.
Włochy przyłączyły
się do wojny swego potencjalnego sojusznika (Niemiec) dopiero wtedy,
gdy konflikt zbliżył się do jednej z ”włoskich sfer wpływów”,
czyli Francji. Gdy los Francji, po błyskawicznej i spektakularnej kampanii
wojsk Hitlera, na wiosnę 1940 r. był praktycznie przesądzony, 10
czerwca 1940 r. Włochy wypowiedziały wojnę aliantom (Francji i Anglii),
atakując (z bardzo słabym powodzeniem) Francję w rejonie Nicei (nasuwa
się podobieństwo ze naszym „nożem w plecy” ze strony ZSRR). Mimo
niepowodzeń włoskich, już 22 czerwca Francja skapitulowała, zmiażdżona
przez wojska III Rzeszy a Włosi zajęli (na mocy umowy o kapitulacji)
interesujące ich tereny francuskie, włącznie z Niceą, która znów
zaczęła nazywać się Nizza. W tym czasie żaden z włoskich żołnierzy
we francuskiej/włoskiej Nicei nie przypuszczał, że „odwiedzi”
Dęblin w czasie wyjątkowo mroźnej zimy 1943/44.
Nawiasem mówiąc,
cały rok 1940 także nie świadczy o tym, że włoscy żołnierze i
Dęblin mogliby mieć coś wspólnego ze sobą. Druga
połowa roku 1940, to (historycznie rzecz ujmując) dla Niemców a także
dla nas - Polaków - czas tzw. Bitwy o Anglię. Hitler atakował wówczas
swym lotnictwem Anglię, by dokonać inwazji. Wyspy bronili lotnicy
nie tylko angielscy, lecz także obcokrajowcy (w tym piloci wyszkoleni
w Dęblinie). Armia włoska realizowała zaś w dalszym ciągu interesy
„włoskich stref wpływu”, dalekie od jakiegokolwiek zainteresowania
„naszym” regionem Europy a poza tym – niespójne z interesem głównego
sojusznika - III Rzeszy. Podczas gdy Niemcy ze wszystkich sił starali
się dokonać inwazji Wielkiej Brytanii, Mussolini postanowił zaatakować
Grecję. 28 października 1940 roku rozpoczął (bez uzgodnienia z Hitlerem)
wojnę z Grecją, atakując z terytorium zaanektowanej Albanii. Po początkowych
(trwających miesiąc) sukcesach, armia grecka wyparła Włochów nie
tylko z terytorium Grecji, ale także „odbiła” część włoskiej
Albanii, okupując ją do marca 1941 r.
Porażka włoskiej
armii w Grecji na przełomie 1940 i 1941 roku znacznie przybliżyła
moment „przecięcia się” losów żołnierza włoskiego z dziejami
Twierdzy Dęblin. Po przegranej Bitwie o Anglię, Hitler był zdecydowany
na szybki atak na Rosję, wczesną wiosną 1941 r. - Niemcy potrzebowali
spokoju na Bałkanach i nie zakładali konieczności wojny z Grecją
(mieli przychylne sobie rządy na Węgrzech i w Rumunii, wystarczające
wpływy w Bułgarii oraz zakładali neutralność Jugosławii i Grecji).
Bezsensowny (z punktu widzenia III Rzeszy) i nieskuteczny atak Włochów
na Grecję, „wplątał” cały region Bałkanów w drugą wojnę
światową i spowodował konieczność niemieckiej interwencji militarnej.
Głównym przeciwnikiem była Grecja, ale „przy okazji” dokonano
rozbioru Jugosławii (chodziło o zgodę na przepuszczenie przez swe
terytorium, wojsk niemieckich do Grecji). Miażdżące uderzenie niemieckie
(wraz z Włochami, oraz nowym sojusznikiem - Węgrami) trwało krótko;
od kwietnia do maja 1941 r..
Jugosławię
i Grecję podzielono między zwycięzców. Włochy otrzymały chyba
najwięcej (zważywszy nikłe sukcesy własnej armii): południową
część Słowenii i część Dalmacji
(jugosłowiańskie wybrzeże Adriatyku), oraz Kosowo,
przyłączone do włoskiej Albanii. Na terenie Czarnogóry Włosi utworzyli
swój protektorat - Niezależne
Państwo Czarnogórskie
a wspólnie z Niemcami powołali także do życia Niezależne Państwo Chorwackie. Stosowano włoskie wzory administracji
państwowej oraz włoskie nazwy miejscowości. W Grecji, Włochy okupowały
większą część kraju, w tym wyspy na Morzu Jońskim i Egejskim,
zaś Ateny były kontrolowane wspólnie, przez Włochów i Niemców.
Mówiono nawet o konieczności przyłączenia tych greckich ziem, do
Włoch.
Kampania militarnego
opanowania Bałkanów spowodowała jednak opóźnienie w ataku na ZSRR,
który nastąpił dopiero 22 czerwca 1941 r. a nie - jak planowano -
w maju tegoż roku. Wielu historyków twierdzi, że opóźnienie (spowodowane
przecież przez włoski atak na Grecję) miało znaczny wpływ na niemiecką
porażkę w Rosji - spóźnione uderzenie nie doprowadziło w 1941 r.
do zajęcia Moskwy, z powodu nadejścia jesiennych roztopów i rosyjskiej
zimy.
Tuż przed atakiem na Rosję, włoscy żołnierze stacjonowali - oprócz terytoriów Jugosławii, Albanii i Grecji - w imponującej liczbie obszarów terytorialnych. W Afryce Północnej armia włoska, wraz Niemcami (Afrika Korps gen. Erwina Rommla) stacjonowała w Maroku, Tunezji i Libii, walcząc o Egipt. We Francji okupowała część wybrzeża wraz z Niceą/Nizzą (w 1942 r. Włochy poszerzyły ten obszar, okupując Korsykę oraz francuską Riwierę, prawie aż do Marsylii). Był to szczytowy moment potęgi Włoch w czasie drugiej wojny światowej.
Operacja bałkańska,
spowodowała jednak wzrost apetytu jej uczestników na nowe zwycięstwa.
Włochy i Węgry postanowiły wziąć aktywny udział w podboju ZSRR
- to samo uczyniła Rumunia. Po raz pierwszy w czasie drugiej wojny
światowej, żołnierze włoscy mieli walczyć w pobliżu Polski, w
„naszej” strefie zainteresowań
ARMIR -
armia włoska w ataku na ZSRR
Włoski udział
militarny w kampanii rosyjskiej był początkowo niewielki, by
następnie gwałtownie wzrosnąć - aż do, niemalże, całkowitego
unicestwienia włoskich żołnierzy na froncie wschodnim. Atak niemiecki
rozpoczął się 22 czerwca 1941 r. i dopiero tego dnia Hitler zawiadomił
o tym Mussoliniego, biorąc zapewne moralny „odwet” za takie samo
postępowanie włoskiego dyktatora podczas samowolnego, nie uzgodnionego
z nikim, ataku na Grecję. Trzy tygodnie później (10 lipca) Mussolini
podpisał decyzję o utworzeniu Włoskiego Korpusu Ekspedycyjnego w
Rosji - odziały szybko (bo do końca sierpnia) dotarły na front. Co
ciekawe - Hitler wcale nie prosił o włoską pomoc, uważając (po
blamażu włoskiej armii w Grecji), że niewiele wniesie. Zgodził się
pod warunkiem, że będzie to pomoc niewielka, ale mobilna - zdolna
do szybkiego przemieszczania się.
Korpus (Corpo
di Spedizione Italiano in Russia - CSIR) był więc niewielki, składał
się z 3 dywizji (dwóch dywizji zmotoryzowanych i jednej dywizji kawalerii)
liczył 3 tys. oficerów i 59 tys. żołnierzy, 5,5 tys. pojazdów mechanicznych
i ponad 4 tys. koni i mułów, ale z uwagi na przestarzałość sprzętu
(nieliczne tankietki i czołgi FIAT) nie wytrzymywał porównania z
wartością bojową niemieckich (a z czasem - i rosyjskich) dywizji
zmechanizowanych. Jego mobilność także pozostawiała wiele do życzenia;
używano ciężarówek, koni, samochodów osobowych, motocykli, rowerów,
oraz - po prostu - przemieszczano się pieszo.
Korpus ekspedycyjny,
walcząc w 1941 roku w składzie różnych armii niemieckich na Ukrainie,
przekroczył Dniepr (na wysokości Dniepropietrowska), uczestniczył
w operacji zdobycia Kijowa a potem - miasta Stalino (obecnie Donieck),
zaś jego niektóre oddziały kontrolowały tereny wokół Odessy (zajętej
przez Rumunów i Niemców). Bez większych strat przetrwał okres zimy
1941/1942 r.
Wraz z nastaniem
roku 1942 i kolejną ofensywą na Kaukaz i na Stalingrad,
Włosi zdecydowali się na definitywne zwiększenie swej obecności
w Rosji, co zostało tym razem dobrze przyjęte przez Niemców. Na front
wschodni skierowano wówczas 7 nowych dywizji (4 dywizje piechoty oraz
3 dywizje strzelców alpejskich – Alpini) a całość włoskich sił
w Rosji (dotychczasowy Włoski Korpus Ekspedycyjny oraz nowo przybyłe
dywizje) przemianowano w lipcu 1942 r. na 8 Armię Włoską, znaną
także jako ARMIR (Armata Italiana in Russia), a w Polsce - ARMIRA.
Była to już poważna siła bojowa, liczyła w szczytowym momencie
220 – 230 tys. ludzi (z czego ok. 150 tys. żołnierzy liniowych),
ok. 17 tys. pojazdów mechanicznych, 940 dział wraz z ciągnikami artyleryjskimi,
4,5 tys. motorów, 64 samoloty, ale także 25 tys. koni i mułów. Wciąż
jednak cechowała ją niedostateczna mobilność (nowo przybyłe dywizje
to w większości piechota a nie - piechota zmechanizowana), niedostatecznie
nowoczesny sprzęt i słabe przygotowanie logistyczne (zaopatrzenie
np. w paliwo organizowali Niemcy).
Nowym elementem
były 3 dywizje piechoty górskiej/strzelców alpejskich - Alpini, uważanych
za elitę armii włoskiej. Alpini to najstarsza w Europie piechota górska,
rekrutująca się z alpejskich terenów północnych Włoch, której
zadaniem była obrona górskich granic z Austrią, Francją i Szwajcarią.
Zawsze słynęli z odwagi, wysokiego morale, mobilności i walki w górach,
znane były ich umiejętność korzystania z artylerii w trudnym, górskim
terenie. Włosi mieli wówczas 6 dywizji Alpini (które dobrze czuły
się zarówno w górzystych Bałkanach, jak i w okupowanej, górzystej
części Francji), z których aż 3 wysłano do Rosji, licząc zapewne,
że ofensywa osiągnie Kaukaz.
ARMIR walczyła
jednak nie na Kaukazie, lecz w okolicach Stalingradu. W ramach niemieckiej
Grupy Armii B, późną jesienią 1942 r., osłaniała lewe skrzydło
Niemców, atakujących bezpośrednio Stalingrad. Zabezpieczała 270
km frontu wzdłuż prawego brzegu rzeki Don, współdziałając na północy
z 2 Armią węgierską, a na południu - 3 oraz 4 Armią rumuńską.
Warunki pogodowe były dla Włochów szokiem - padający śnieg i wysoki
mróz. Akurat w tym okresie rozgrywała się decydująca bitwa drugiej
wojny światowej, gdy Rosjanie dążyli do okrążenia wojsk niemieckich
w Stalingradzie. W serii bitew, trwających od 19 listopada 1942 do
końca stycznia 1943 r.(operacja „Saturn”) Rosjanie rozbili najpierw
część sił rumuńskich i niemieckich, zamykając stalingradzki „kocioł”
a następnie skierowali się przeciw resztkom Rumunów, Węgrom i Włochom,
chcąc je okrążyć w drugim, obszerniejszym niż stalingradzki, „kotle
nad Donem”. Duża część włoskich sił została zniszczona w „pierwszym
uderzeniu” przez radziecką, doborową 1 Armię Gwardyjską a większość
Alpini została zmiażdżona „drugim uderzeniem”, przez radziecką
6 Armię. Rozkaz odwrotu z linii Donu wydano z wielkim opóźnieniem
(17 stycznia 1943 r.) - Hitler wciąż wierzył, że uda się przerwać
okrążenie Stalingradu, podczas gdy Rosjanie zdołali już zamknąć
„kocioł nad Donem”.
Resztki ARMIR
wycofywały się, przerywając okrążenie, w długiej kolumnie, do
której dołączali Rumuni, Węgrzy i Niemcy - w 10 dni przebyły ponad
120 km., w styczniowym szczycie rosyjskiej zimy. Drogę torowała ocalała
część dywizji alpejskiej Tridentina (górale z Dolomitów), jako
jedyna jednostka zdolna jeszcze do walki. W trakcie przełamywania okrążenia
trzeba było toczyć ciągłe walki z Rosjanami (naliczono aż 13 krwawych
starć) - ostateczne „wyłamanie się z kotła” nastąpiło 26 stycznia
1943 r., po 10 godzinnej, krwawej bitwie pod małą osadą - Nikołajewką,
gdzie poległ jeden z generałów Alpini, zaś inny generał - dowódca
dywizji Tridentina, prowadził żołnierzy osobiście do ataku. Bitwa
pod Nikołajewką jest dla Włochów jednym z najważniejszych (dla
bardzo wielu - najważniejszym), elementem narodowej pamięci o drugiej
wojnie światowej. Co ciekawe - osada Nikołajewka już nie istnieje.
Została wchłonięta przez miasteczko Liwienka w „obłasti” Biełgorod,
w Rosji, ok. 40 km. od obecnej granicy z Ukrainą.
Straty włoskie
podczas kampanii rosyjskiej były przerażające i stanowiły szok dla
armii i społeczeństwa włoskiego. Włosi mogli znać wówczas tylko
dwie liczby: ilu żołnierzy miała ARMIR przed Stalingradem, oraz ilu
żywych zdołało się wycofać na tereny Rosji, zajmowane przez Niemców
i ich sojuszników. Pozostała liczba to „zaginieni”. Nikt nie wiedział,
co się z nimi stało. Mogli „zaginąć” (polec w walce, umrzeć
od ran, mrozu i wyczerpania) zanim wpadli w ręce Rosjan, lub też wpaść
w ręce rosyjskie. Według włoskich danych (Biuro ds. Historii Armii
Włoskiej), na ogólną liczbę 220 tys. Włochów obecnych w okolicy
Stalingradu, straty wyniosły 114,520 osób, (z czego 84,830 osób to
„zaginieni” w Rosji, zaś 29,690 to ranni i „zamrożeni”). Włosi
podają też, że w okresie powojennym od 1946 r. do 1954 r. wróciło
z ZSRR do Włoch tylko 10,030 byłych więźniów sowieckich obozów/łagrów
(my - Polacy wiemy coś na temat powrotów z łagrów w latach 50tych).
Oznaczałoby to, że 74,800 Włochów , spośród 84,830 „zaginionych”,
zaginęło bezpowrotnie.
Źródła rosyjskie, ujawniane stopniowo wiele lat po wojnie - podają inne liczby. Mówią jedynie o tym, że 54,400 jeńców włoskich zostało przyjętych „żywych” do obozów jenieckich, po czym 44,315 zmarło w niewoli (lista zmarłych - nazwiska włoskie pisane cyrylicą - zostały dostarczone władzom włoskim dopiero po 1989 r.) Według tych danych, śmiertelność Włochów w obozach była porażająca (ponad 80% - nawet śmiertelność jeńców rosyjskich w obozach niemieckich była znacznie niższa).
Ocalałe z
pogromu stalingradzkiego resztki ARMIR, były od marca 1943 r. jak najszybciej
wycofywane do Włoch, nikt nie myślał nawet, by pozostawić
je na froncie wschodnim, zresztą były całkowicie niezdolne do
walki a nawet - zdemoralizowane. Warto dodać, że największe straty
poniosły w Rosji dywizje Alpini (bili się do końca) - z 57 tys. wysłanych
na front wschodni, do Włoch wróciło zaledwie 11 tys. strzelców.
Do lata 1943 r. - wg. źródeł włoskich - wycofano już wszystkie
niedobitki, z wyjątkiem kilku oddziałów, stacjonujących w portach
bałtyckich (wyspecjalizowanych w „zadymianiu” - tworzeniu „sztucznej
mgły”), oraz jednego szpitala polowego Z wycofanymi niedobitkami
były zresztą spore kłopoty we Włoszech, bo pobici żołnierze powszechnie
krytykowali Mussoliniego za wysłanie na front wschodni armii niedostatecznie
przygotowanej (Alpini byli trenowani do kampanii górskich a nie na
równinach Rosji) i słabo - jak na standardy wojny z ZSRR - wyposażonej.
Powracający żołnierze byli niejednokrotnie „wiązani przysięgą
wojskową”, lub dyslokowani na prowincji, by nie rozpowszechniać
wieści o tym, co naprawdę stało się w Rosji. Ale i tak był to wielki
cios w prestiż włoskich faszystów i Mussoliniego, dotychczas raczej
lubianego i popieranego przez większość społeczeństwa.
Losy włoskich
jeńców w Rosji, to jedna z „czarnych dziur” współczesnej
historii. Nie dość, że trudno się ich doliczyć, to jeszcze podczas
wegetacji w rosyjskich obozach mogli być (i byli) poddawani „ideologicznemu
praniu mózgów” przez włoskich komunistów, będących wówczas
w Moskwie, we władzach Międzynarodówki Komunistycznej (Komintern
- Kominform). Warto pamiętać, że w Związku Radzieckim znajdowało
się wówczas praktycznie całe, późniejsze (powojenne), kierownictwo
Włoskiej Partii Komunistycznej, z Palmiro Togliattim na czele. Włoska
Partia Komunistyczna (Partito Communista Italiano), po wojnie stanowiła
we Włoszech wielką siłę. Z reguły w wyborach zyskiwała swoje 20
(lub nawet więcej) procent głosów. To przeciwko niej zawierano koalicje,
aż do lat 80-tych, by „nie dopuścić komunistów do władzy” -
zwłaszcza w tak ważnym dla NATO kraju jak Włochy. Na marginesie -
wielu włoskich historyków twierdzi, że chadek - premier Aldo Moro
zginął 16 marca 1978r. w zamachu właśnie dlatego, że po raz pierwszy
od zakończenia drugiej wojny światowej, postanowił stworzyć rząd
wspólnie z włoskimi komunistami.
Po wojnie,
politycy włoscy wysuwali poważne zarzuty pod adresem Palmiro Togliattiego,
że - będąc wówczas w Moskwie - nie dbał o los włoskich jeńców.
Oskarżenie okazało się fałszywe. Togliatti interweniował u Stalina,
deklarując agitację w obozach jenieckich na rzecz komunistycznych
Włoch, lecz po pierwsze - jeńcy okazali się „odporni” na agitację
(mieli dość wszystkiego) a po drugie - Stalin uznał, że nie stworzy
z nich żadnej siły „wyzwoleńczej”, bo wiedział, że Armia Czerwona
nie dojdzie aż do Włoch (mógł co najwyżej myśleć o Austrii, Jugosławii
i Grecji). W przeciwnym razie, z Włochów w sowieckich obozach jenieckich
stworzono by zapewne „armię wyzwoleńczą”, taką jak Ludowe Wojsko
Polskie, oddziały czeskie, rumuńskie, węgierskie (stworzono je z
sowieckich jeńców m. in. po Stalingradzie) a w przypadku zajęcia
Włoch przez Armię Czerwoną, Palmiro Togliatti byłby włoskim „Bierutem”.
Logika wskazuje
jednak, że obecność Włochów w Dęblinie, nie jest związana z porażką
ARMIR na froncie wschodnim. Włosi walczyli wówczas relatywnie blisko
Dęblina (w Rosji), lecz zostali kompletnie zmiażdżeni i osadzeni
w łagrach sowieckich, zaś niedobitki zostały wycofane do Włoch.
Dęblin zaś, był wówczas niemieckim obozem, gdzie przebywali przeciwnicy
Niemiec - głównie jeńcy rosyjscy. Włochów tam jeszcze nie było.
Zaczęli „przybywać” po listopadzie 1943 r. Warto jednak pamiętać,
że przez cały ten okres - aż do końca drugiej wojny światowej,
w Moskwie wciąż przebywało kierownictwo Włoskiej Partii Komunistycznej,
darzone przez Stalina dużym zaufaniem.
Ale naprzód,
Włosi musieli „przybyć” do Dęblina.
Inwazja na
Sycylię - kapitulacja Włoch
– „internowanie” - Dęblin
Do lata 1943
r., resztki ARMIR z frontu wschodniego znalazły się z powrotem we
Włoszech, skierowana na „leczenie ran”, lecz przede wszystkim mające
już dość jakiejkolwiek wojny. Ich przerażające relacje ugodziły
przede wszystkim w północne Włochy. Trzy (z 6 wówczas istniejących)
dywizje Alpini, „ciężko doświadczone” na froncie wschodnim to:
zmiażdżona przez Sowietów dywizja Julia (z regionu Venezia - Giulia,
miasto Friuli, na pograniczu Austrii i dzisiejszej Słowenii), zmiażdżona
Cuneense (z Piemontu, na pograniczu włosko francuskim - miast Cuneo)
oraz częściowo ocalała Tridentina (pochodząca z Trydentu, na pograniczu
z Austrią - miasto Bolzano). Pozostałe dywizje ARMIR, dramatycznie
doświadczone/zniszczone przez wojenny los w Rosji, pochodziły w większości
nie z południa Włoch, lecz z terenów na północ od Rzymu. Nietrudno
zgadnąć jakie (wiosną/wczesnym latem 1943 r). przerażające opowieści
przywieźli ze sobą do domu włoscy żołnierze, wycofani z frontu
wschodniego.
Na dodatek,
stan posiadania armii włoskiej stale się kurczył. W maju 1943 r.
(gdy pobite resztki ARMIR wracały do domu) alianci ostatecznie zakończyli
operacje w Afryce, definitywnie eliminując stamtąd żołnierzy niemieckich
i włoskich. Dwa miesiące później, w nocy z 9 na 10 lipca 1943 r.,
amerykańscy i brytyjscy spadochroniarze wylądowali na Sycylii, rozpoczynając
inwazję na Włochy. Już 19 lipca alianckie samoloty dokonały nalotu
na Rzym, po którym nastroje poparcia dla Mussoliniego gwałtownie spadły.
Pod patronatem
króla Wiktora Emanuela III, Wielka Rada Faszystowska zdymisjonowała
25 lipca 1943 r. Mussoliniego. Został aresztowany, wywieziono go z
Rzymu i „zniknął” - nikt wówczas nie wiedział, co się z nim
stało. Nowy rząd (w dalszym ciągu faszystowski), kierowany przez
marszałka Pietro Badoglio, niezwłocznie zapewnił Niemców o „zamiarze
kontynuowania wojny u ich boku”, jakby nic się nie zmieniło. W rzeczywistości,
prowadzono tajne negocjacje z Amerykanami i Anglikami, by jak najszybciej
im się poddać. Układ o „zaprzestaniu oporu” zawarto potajemnie
3 września (zaledwie 40 dni po zapewnieniu Niemców, że „nic się
nie zmienia”) , zaś publicznie ogłoszono, w przemówieniu radiowym
do narodu 8 września 1943 r. - „rząd włoski, wziąwszy pod uwagę
niemożność dalszej, nierównej walki z miażdżącą
potęgą wroga, w zamiarze oszczędzania dotkliwych ofiar narodu, zwrócił
się z prośbą do gen. Eisenhowera o zawieszenie broni/rozejm. Propozycja
została przyjęta. W związku z tym, włoskie siły zbrojne powinny
wszędzie zaniechać wszelkich wrogich działań
przeciwko wojskom anglo - amerykańskim. Armia włoska, zareaguje jednak
na ewentualne ataki, z jakiejkolwiek, innej strony”. Kapitulacja
marszałka Badoglio oznaczała więc zaprzestanie walk z siłami anglo
- amerykańskimi, ale nie stanowiła wypowiedzenia wojny III Rzeszy.
Niemców jakby
w ogóle nie brano pod uwagę a przecież nawet rdzenne terytorium
Włoch (Półwysep Apeniński - „włoski but”), było wciąż w
80% kontrolowane przez siły niemiecko - włoskie. W rękach niemieckich
(wspólnie z wojskiem włoskim), znajdowała się wciąż „włoska”
część Francji a przede wszystkim - Bałkany (obecna Słowenia, Chorwacja,
Bośnia, Serbia, Czarnogóra, Albania i Grecja).Jak mieli rozumieć
takie przemówienie żołnierze włoscy (zwłaszcza ich dowódcy), stacjonujący
cały czas „ramię w ramię” z Niemcami ? W przypadku ataku partyzantów
(Bałkany, Francja) mieli odpowiedzieć ogniem wspólnie z Niemcami,
zaś w przypadku ataku Anglików i Amerykanów (we Włoszech) mieli
stać i nie strzelać, podczas gdy stacjonujący obok nich na linii
frontu Niemcy, otworzyliby ogień ?
Niemcy nie
bawili się w dwuznaczności rozumienia kapitulacji Włoch. Spodziewali
się „nielojalności” sojusznika i przygotowali plan unieszkodliwienia
armii włoskiej (operacja „Achse”). Już w momencie aresztowania
Mussoliniego rozpoczęto przerzut do Włoch dodatkowych 15 dywizji (dotychczas
stacjonowały tam 3 dywizje niemieckie), które miały - w razie kapitulacji
- „unieszkodliwić” włoską armię, poprzez jej rozbrojenie. Szybkość
i sprawność niemieckiego działania budzi respekt. Włochy zostały
podzielone na część północną - strefę okupacji niemieckiej (marsz.
Rommel), oraz część środkowo południową - tzw. obszar operacyjny
Wehrmachtu (marsz. Kesselring). W ciągu kilkunastu dni po „kapitulacyjnym”
przemówieniu marsz. Badoglio, unieszkodliwiono całą armię włoską,
wszędzie gdzie stacjonowała:
Teren stacjonowania | Liczba żołnierzy |
Włochy | 578.024 |
Grecja (wraz z wyspami greckimi - Morze Egejskie) | 265.000 |
Bałkany (od Słowenii po Albanię) | 164.986 |
Francja (Korsyka oraz część Prowansji) | 58.722 |
Ogólna liczba rozbrojonych | 1.006.780 |
Niemcy zakładali
(w myśl rozkazu o tzw. „trójwyborze”, wydanym przez OKW - Oberkomando
der Wehrmacht, w dniu 15 września 1943 r.) trzy możliwości:
Pierwsza kategoria
wyboru była oczywista - wcielano Włochów do jednostek armii niemieckiej,
tworzono specjalne oddziały jak np. „włoski Waffen SS” (Górna
Adyga/Tyrol), lub oddziały pomocnicze, pod niemiecką kontrolą. Druga
kategoria była dla Niemców również oczywista - kto do nich strzelał,
tego w zasadzie rozstrzeliwano (zwłaszcza dowódców) a jeśli, śmiertelnie
przestraszony ocalał, to w ramach „aktu łaski” kierowano go na
przymusową pracę pomocniczą na rzecz Wehrmachtu, często na front
wschodni. Trzecia kategoria była znacznie bardziej złożona i to z
niej wzięli się Włosi, których wywożono do obozów w całej III
Rzeszy, w tym także do Twierdzy Dęblin. Żołnierzom tym (których
była zdecydowana większość), w zamian za złożenie broni, lokalni
niemieccy dowódcy obiecywali „powrót do domu”.
Według danych
A.N.R.P. (Associazione Nazionale Reduci dalla Prigionia/włoskiego stowarzyszenia
ocalałych więźniów), w momencie rozbrajania armii włoskiej, czyli
1.007 tys. żołnierzy (mniej więcej tyle samo liczyła armia polska,
stająca przeciwko III Rzeszy na początku września 1939 r.), mało
było zarówno „uległych”, jak też „bohaterów”. Tylko 94
tys. zadeklarowało się po stronie III Rzeszy, z czego 14 tys. bezpośrednio
(były to faszystowskie formacje tzw. czarnych koszul”), zaś 80 tys.
pośrednio - w jednostkach pomocniczych. Z drugiej strony, miały miejsce
krwawe starcia zbrojne, zwłaszcza na wyspach Morza Jońskiego (Kefalonia
oraz Korfu) jak też Egejskiego (Dodekanez), gdzie ofiary włoskie szacuje
się na 5 - 14 tys. żołnierzy. Część poległa w walce, część
została rozstrzelana przez Niemców, zaś część zginęła gdy statki,
którymi przewożono ich do Włoch, zatonęły w wyniku wejścia na
miny.
Kto mógł,
„znikał”. Aż 196 tys. rozbrojonych żołnierzy (czyli co piąty)
nie czekało na obiecany „powrót do domu”, lecz szybko usunęło
się z pola niemieckiego widzenia. Najłatwiej było o to w samych Włoszech,
gdzie zbiegowie „wtapiali się” i ukrywali w swoim kraju, lub po
cichu uciekali na południe, do wojsk anglo - amerykańskich. Inne sposoby
„znikania” stosowano na Bałkanach, w Grecji i we Francji. Z partyzantami,
niezależnie od ich orientacji narodowej i ideologicznej, negocjowano
warunki „zmiany frontu”, wraz z posiadanym sprzętem wojskowym.
W rezultacie, na terenach kojarzonych dzisiaj przez Polaków jako „jugosłowiańskie”,
Włosi znaleźli się w szeregach ustaszy, czetników (pojęcia te przypomniał
nam niedawny rozpad Jugosławii), partyzantów Tito. W Grecji byli obecni
zarówno w szeregach partyzantki komunistycznej, jak też narodowej
a we Francji - w szeregach Resistance (w tym także wśród komunistycznych
„maquies” w dawnym Królestwie Savoie/Sabaudii).
Po spontanicznej
reakcji (za, przeciw, lub znikam) pozostali jednak żołnierze (ani
ulegli, ani bohaterowie, ani szczęśliwi na tyle by móc zniknąć),
chcący po prostu - w myśl niemieckich obietnic w momencie rozbrojenia
- „wrócić do domu”. Wielkość tej kategorii była dominująca
(jak zawsze w przełomowych momentach historii) i jest szacowana na
710 - 730 tys. ludzi, rozbrojonych, skoszarowanych i kontrolowanych
przez Wehrmacht. Kim/czym byli, lub mieli być ci ex - żołnierze w
dziejach Drugiej Wojny Światowej i dlaczego niektórzy z nich mieli
wkrótce przyjechać do Twierdzy Dęblin ?
Największe
spory budzi ich status prawny po rozbrojeniu i „przejęciu” przez
Niemców. Historycy włoscy odwołując się do Konwencji Genewskiej,
(którą podpisały rządy Włoch i III Rzeszy, gwarantującej prawa
jeńców wojennych) odmieniali przez przypadki pojęcia „jeniec wojenny”,
„wolny strzelec”, „internowany”, „zatrzymany”, „deportowany”,
„pracownik cywilny”, „pomocniczy”, „zmilitaryzowany”, „przymusowy”
itp. Rozważania te Niemcy interpretują jasno, odwołując się do
tekstu „niejednoznacznej” kapitulacji Badoglio. Skoro Włosi skapitulowali
przed wojskami anglo - amerykańskimi, nie wypowiadając równocześnie
wojny Niemcom, to żołnierze włoscy rozbrajani przez Wehrmacht nie
byli jeńcami wojennymi (którym przysługiwałyby prawa Konwencji Genewskiej
np. pomoc ze strony Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, zakaz pracy
dla oficerów), bo Włochy i Niemcy nie byli wówczas w stanie wojny.
Dla tej kategorii żołnierzy włoskich, Niemcy zastosowali specjalny
status „żołnierzy internowanych” (IMI - Italienische Militar Internierten),
który wykluczał jakiekolwiek prawa jeńców wojennych, poddając Włochów
prawu, stanowionemu przez władze niemieckie. Ciekawostką może być
fakt, że w obozach niemieckich (takich jak Twierdza Dęblin) Włosi
mieli się wkrótce spotkać z Rosjanami, także pozbawionymi wszelkich
praw wojennych, bo Związek Radziecki w ogóle nie podpisał Konwencji
Genewskiej, co Niemcy skwapliwie wykorzystywali.